Sobota i niedziela minęła spokojnie i sielsko.
Moja "stara"sąsiadka już opuściła dom i wyjechała.
Szkoda, bo żyło nam się w zgodzie, bez konfliktów-
zawsze można było pogadać przez płot.
Zresztą wszystkich sąsiadów wkoło mam naprawdę fajnych.
Zawsze mogę liczyć na ich pomoc np. w odśnieżaniu chodnika,
mam do kogo iść po łyżeczkę soli, pomogą przy przesuwaniu mebli.
Była taka piosenka:
"Jak dobrze mieć sąsiada
on wiosną się uśmiechnie, jesienią zagada...." lalalala...
To właśnie moi sąsiedzi z tej piosenki.
No i ...ciekawe jacy będą moi nowi sąsiedzi....uffff- mam nadzieję, że będą ok.
Dzisiaj wysmarowałam mój zwierzyniec płynem przeciwko kleszczom,
bo kociaki już je przynoszą za uszami.
Nie lubię ich wyciągać- albo się uda, albo łepek zostaje....brrrr...
Przez dwa dni nie zmuszałam się do produktywnych zajęć.
Dałam sobie luz: chodziłam po ogrodzie, zrobiłam krótką wyprawę rowerową, dokończyłam lampiony.
Z tym motywem ziołowym bardzo ładnie prezentują się w kuchni.
Życzę wszystkim spokojnego tygodnia w pracy.
Damy radę!