czwartek, 29 marca 2012

Jestem uziemiona...

 Na dworze zimno, wieje straszliwy wiatr, więc plany ogródkowe muszą poczekać.
To po pierwsze..., a po drugie...
jestem uziemiona i zmuszona siedzieć w domu. Nie mogę przemęczać nogi. Coś mi się w kostce nadwyrężyło i basta!- lekarz zabronił się ruszać. 
Ale ruszam się po pokojach i coś kombinuję.

Wczoraj wieczorem już po wpisaniu mojego pierwszego posta dostałam weny i uszyłam trzy woreczki. 
Do czego mają służyć to jeszcze konkretnie nie wiem ( hihi), ale podobają mi się...No i już!




Woreczek z niebieskim imbryczkiem nastroił mnie wspomnieniowo..




Pijąc poranną kawę w mojej głowie przewijały się wspomnienia z domu babci- kuchnia z fawajerkami,
kran na jeden kurek z zimną wodą, chleb zamoczony pod tymże kranem, posypany cukrem- pychota!
Wszystkie dzieci z okolicznych domów bawiły się razem na ulicy, wpadało się do najbliższego domu, sąsiadka serwowała w/w poczęstunek w rekę i na podwórko....Ech...to były czasy!

 Dzisiaj nie połknęłabym takiego chleba- za nic.


 

 Ale na podwórku lubię się "bawić" nadal...

No i tak dzień minął mi na wspomnieniach ...
Mam w swoich skarbach dwie takie makatki z dawnych lat- dla mnie są pikne!






.........................................................................................................



Wspomnienia o Irenie Jarockiej...


" Gdy nie zostanie po mnie nic
oprócz pożółkłych fotografii,
błękitny mnie przywita świt
w miejscu, co nie ma go na mapie.
.............................................

Popatrzę jak wśród smukłych malw
wiatr w przedwieczornej ciszy kona, 
trochę mi tylko będzie żal, 
że trawa u was tak zielona."



Miałam 12-13 lat, kiedy odkryłam piosenki Ireny Jarockiej. W latach 70-tych Irena była u szczytu sławy. Została moją idolką. Wycinałam z gazet informacje o niej, kupowałam płyty, widokówki. Śpiewałam do różnorodnych kabli (mikrofon), naśladowałam makijaż, fryzurę, nawet styl bycia. Mama szyła mi bluzki i sukienki podobne do jej kreacji.



W specjalnym notatniku wklejałam wszystkie zdobyte materiały. Zeszyt ten mam do dzisiaj. Kartki pożółkły,  zmieniały się gusta, z latami  poszerzył się mój świat - pozostał sentyment do tamtych czasów.




Była niezwykłą, ciepłą kobietą, pogodną i przyjaźnie nastawioną do ludzi.
 Jej piosenki towarzyszyły mi, gdy kochałam, płakałam, marzyłam... Dostarczały mi sił i nadziei na lepsze dni. 


I dziś... gdy dopada mnie deprecha odganiam ją i podśpiewuję "... tak żyć, by coś zostało z tych dni..."



5 komentarzy:

  1. Dziekuję za miłe słowa:))))...ten woreczek z niebieskościami obłędny:)))))...hihihi..u nas też tak było na podwórku..tyko ja wspominam chleb z masłem i cukrem:)))...no tak i kran tylko na zimna wodę:)))
    Ps zlikwiduj weryfikacje słowną-obazkowa-wejdźw PROJEKT-USTAWIENIA-KOMENTARZE-POKAZAĆ WER.-NIE-ZAPISZ:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh jak mi się te woreczki podobają, szczególny urok ma ten z niebieskim imbryczkiem:)
    Cudna pamiątka jeżeli chodzi o zeszyt, ja u siebie posiadam 3 zeszyty ale z wierszami które kiedyś namiętnie czytałam i zapisywałam.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne! WOreczki są super! A ja się zastanawiałam w co chować świeczki, bo w koszyku mi się kurzyły!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne wspomnienie o Irenie Jarockiej,ja również uwielbiałam jej piosenki ,była niezwykłą kobietą Anna

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne wspomnienie i materiały o Irenie Jarockiej, dziekuję za nie. Kasia

    OdpowiedzUsuń